piątek, 4 października 2013

Pierwszy "tydzień" pracy.

Witam !

Muszę przyznać, że tygodnie uciekają mi coraz szybciej... Najpierw się troszkę nudziłam, a dzisiaj, jak weszłam na bloga, zobaczyłam, że to już tydzień minął od poprzedniego "referatu".

Jak zwykle mam dla Was garść ciekawostek. Zacznę od weekendu (ostatniego wakacyjnego...).

W sobotę postanowiliśmy z Jérémym pójść na disco (!) - stwierdziliśmy, że trzeba od czasu do czasu wyjść z domu, pobawić się, potańczyć, poznać nowych ludzi.
Szczęśliwie, w dniu, w którym przeprowadziłam się tutaj, przeczytałam na fejsie, że jedna z naszych erasmusowych koleżanek również przeprowadziła się do francuskiej stolicy. Skontaktowaliśmy się z Nią i trach, mały biforek miał miejsce w Jej nowym mieszkaniu. Wspominaliśmy erasmusowe chwile, popijając Calimocho (wino z colą  - polecam :D) i słuchając niezapomnianych przebojów z Tarragony. Dołączyła do nas jeszcze współlokatorka Aurélie i w tym jakże silnym składzie ruszyliśmy na podbój Paryża. Dziewczyny już wcześniej wybrały jakiś tam club, więc w ciemno poszliśmy za Nimi.

Na miejscu okazało się, że kobiety mają wstęp gratis, ale z jakimś biletem wydrukowanym z neta. Ja oczywiście tego bajeru nie posiadałam. Co zrobił ochroniarz? Podszedł do mnie, dał mi 10euro (= cena biletu) i w ten oto sposób również miałam wejście gratis. Naszym celem, było tańczenie aż do 5 rano - pierwszy pociąg do domku stratował o 6.19... ;-)
Niestety, o 4 wymiękliśmy z Jérémym i postanowiliśmy spacerkiem udać się na Gare de Lyon. W między czasie poszliśmy w przeciwnym kierunku (zupełnie nieświadomie), także dużo nie brakowało, a byśmy się spóźnili na pociąg...

Niedziela, poniedziałek - bez większych rewelacji, za to wtorek czekał na mnie z nowościami ;-)
Spotkanie organizacyjne w Liceum Louis le Grand - szkole, do której uczęszczali między innymi Victor Hugo, Molier czy Baudelaire.
Na spotkaniu dowiedziałam się wielu rewelacji - między innymi takich, że teraz to będziemy mieć dużo spraw do załatwienia (konto bankowe, telefon - btw. - moja karta sim w dalszym ciągu nie doszła..., i inne takie - innymi słowy mówiąc - będzie do załatwienia to, co ja już załatwiłam), a poza tym musimy się zaaklimatyzować, także tak naprawdę pracować zaczniemy po wakacjach (19.10-3.11). Spoczko. Wychodzi na to, że mogłam spokojnie przyjechać "nieco" później.

Po spotkaniu udałam się do mojego liceum, aby odebrać wszystkie druczki, dokumenty i inne takie bajery do wypełnienia.

W środę udało mi się skontaktować z Panią, z którą będę współpracować i pojechałam na pierwsze lekcje. Nie wyobrażacie sobie, jakie było moje zdziwienie, jak usłyszałam nauczycieli i uczniów rozmawiających po polsku... Że nauczycielki są Polkami - wiedziałam, ale że uczniowie też... tego nie.

Okazało się, że 95% uczniów mówi płynnie po polsku, ale przygotowują się do matury z polskiego, jako obcego. Większość z Nich ma podwójne obywatelstwo.
Póki co, poznałam 3 z 4 grup. Jest dobrze. Jeszcze nie wiem, jakie będę miała dokładnie zadania do wypełnienia i jakie misje będą mi postawione, ale jestem pełna optymizmu ;-)

Aha, na koniec, coś co mnie rozwaliło - w toaletach w liceach (a nawet w gimnazjach) są automaty, w których można kupić prezerwatywy - 1euro/4sztuki. Ponoć to w ramach walki z HIV. A myślałam, że do szkoły to się chodzi w nieco innym celu...

Jutro idę do podstawówki - tam ponoć dzieciaczki nie mówią prawie w ogóle po polsku. Zobaczymy jak to będzie ;-)

A takie widoki podziwiam w drodze do/z pracy:


Miłego dnia i udanego weekendu !!
Mała Mi.

2 komentarze:

  1. No i super, a że nie wiedziałaś o tych automatach z artykułami pierwszej potrzeby.... takie stoją nawet (stały ??) w IKEA ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. W sumie to jestem trochę zaskoczona, że tak po polsku sobie tam "parlują". Zobaczymy co tam dzieciaczki z podstawówki. :P

    OdpowiedzUsuń

Jeśli coś Ci się spodobało/poruszyło - wyraź swoją opinię - tu i teraz ;-)